Nie wiem, jak wam, ale ja praktycznie zawsze się ubabram sosem do nachosów, kiedy jestem w kinie i je kupię. To jakiś wyznacznik failostwa. Zresztą podobnie mam z chlebem z dżemem, przez co, jak się do niego zabieram, kładę sobie ręcznik czy chustkę na kolanach.
Przepraszam, że ostatnio skąpię kopytek :(. Mam mało czasu i rzadko jestem na komputerze, załatwiam większość spraw przez komórkę. Pewnie wszystko wróci do normy w okolicach świąt.
Popcorn na podłodze. Zawsze. ZAWSZE.
OdpowiedzUsuńpopcorn za bluzką bardziej :D
UsuńJa nie umiem jeść lodów i jednocześnie iść. Właściwie to nie potrafię jeść lodów wcale... zawsze zostaje pamiątka na ubraniu...
OdpowiedzUsuńMam tak samo jeśli chodzi o nachosy. I zawsze upaprze się farbami.
OdpowiedzUsuńPS: Jaki film? ^^
Zjedzenie całego popcornu w czasie reklam- mój obowiżaek. Kiedyś na przekór kupiłam większy popcorn i okazało sie, że po prostu zwiększyłam szybkość jedzenia więc i tak nie dotrwał do filmu.
OdpowiedzUsuńI po to się nosi czarne ciuchy, aby plam nie było... widać. Tylko czasami sie zastanawiam, czy ludzie aby na pewno w kinie widzą, że to miejsce jest zajęte. Może jestem czarną plamą, ale staram się artystycznie łypać białkami!
A gdyby tak - rewolucyjnie i wywrotowo - isc do kina na film, a do dowolnej jadlodajni na jedzenie?
OdpowiedzUsuń