wtorek, 25 marca 2014

Relacja z Pyrkonu 2014

Xen:
Poprosiłam Apoca żeby napisał relację z Pyrkonu, ponieważ jednoczesne pisanie i rysowanie przeze mnie trwałoby o wiele dłużej. A ten zamiast luźnej gadki, napisał wypracowanie =.= No cóż, liczę, że się nie zanudzicie!

Apoc:
Ok. godziny 10:55 wyjechaliśmy pociągiem z Bydgoszczy. Pomimo, że startował z Bydgoszczy był załadowany ludźmi po brzegi. Dla nas nie starczyło miejsc, więc zajęliśmy podłogę w przedziale dla rowerów. 
Xen: Mieliśmy jechać wcześniej, ale Apoc chciał iść na chemię, więc pojechaliśmy najbardziej wypełnionym Regio. Tak, naprawdę krzyknęłam: "Za Narnię", starając się wleźć do pociągu.
O ile ludzie z fandomu byli mili i sympatyczni to kilku innych pasażerów reprezentowało całkiem odmienny stosunek. W Gnieźnie (pozdrawiamy!) wsiadło kilku panów. Jeden pił piwo nad bagażami z cosplayem jednej z dziewczyn, a drugi puszczał na całą głośność disco polo z telefonu (Xen: "Disco polo, disco polo gra" do tej pory mi chodzi po głowie >.<) . Przybyszów udało mi się poskromić utworem „Spheres of Madness” zespołu Decapitated – podziałało mimo gorszego głośnika mojego telefonu (technical death metal zawsze na propsie).
W Poznaniu byliśmy krótko po godzinie 13. Z dworca do Targów dostaliśmy się w ok. pięć minut. Na stronie Pyrkonu czytaliśmy, że poprawiono system zakupu biletów, ale nie spodziewaliśmy się aż takiej sprawności w obsługiwaniu przyjezdnych – czekało się około minuty na zwolnienie jednej z kilku dostępnych dla uczestników kas. Gdy już cała ekipa przedostała się na właściwą część konwentu przeżyliśmy szok większości budynków zmieniono wygląd, lokalizację wejścia i/lub przeznaczenie. Chyba jedynym, który pozostał bez zmian to budynek 7 - serce Pyrkonu (Xen: Wcale nie! Miał nowe ruchome schody!). Akceptacja nowej rzeczywistości zajęła nam parę chwil. (Xen: Najbardziej zdziwił nas budynek 14. Wejście mu zrobili w zupełnie innym miejscu, niewygodnym miejscu.)

Już w piątek po południu było mnóstwo ludzi, w hali stoiskowej roiło się od różnego rodzaju wystaw i sklepów (a w konsekwencji nie brakowało też kupujących). To, co było w sobotę przerosło moje oczekiwania, mówi się o 23 tysiącach osób - to ogromna liczba, szczególnie gdy mówimy o imprezach tego typu w Polsce. Na panele w popularnych i dużych salach nie sposób było wejść, kolejka na dany panel tworzyła się już na początku poprzedniego. W tych mniejszych o dziwo było całkiem w porządku. O ile zwykle na konwentach siedzę na prelekcjach i co jakiś czas dziury w grafiku zapełniam zwiedzaniem sklepów i innymi bzdurami to tu było odwrotnie. 
Xen: Przepraszam owe znajome, że je trochę zignorowaliśmy, ale naprawdę byliśmy zmęczeni. Z chęcią się z Wami zobaczymy w bardziej kameralnych warunkach!
Oprócz prelekcji (których w moim przypadku było nie więcej niż pięć) czas spędzałem na piwie ze znajomymi lub spotykając się z internetowymi fejmami (Xen: Widzieliśmy się z Iloną z Chatolandii, Kiciputkiem, Wrathem z Tak się dzieje, gdy tak jest i z Ziemniakami z Przepisu na Smołe. Tak się chwalę, a co!). W zasadzie łączyłem obydwie te formy. 

Jednymi z największych atrakcji konwentu były dla mnie dwa koncerty Percivala. Zespół, który sam siebie nazywa schizofrenicznym wystąpił jako Percival Schuttenbach oraz Percival Historyczny. Ten pierwszy to folk metal – ciężkie granie muzyki inspirowanej ludowymi pieśniami i wierzeniami Słowian. Percival Historyczny to projekt, który tworzy muzykę z użyciem dawnych instrumentów. Zespół dał z siebie wszystko, co zostało docenione przez fanów, którzy byli tak ekspresywni, że bramki oddzielające słuchaczy od fotografów (w tym ode mnie) pomimo bycia utrzymywanymi przez kilku postawnych patrolowych kiwały się i przesuwały. Nie przeszkadzało mi to na szczęście w zrobieniu paru fotek, choć mój sprzęt trollował mnie zmieniając obiekt, według którego ostrzyłem (jeszcze się kiedyś nauczę dobrze ostrzyć!) (Xen: Nie przeszkadzało mu też zgubienie kapelusza, ale z tego może zrobię potem komiks). Na drugim, sobotnim koncercie grupa fanów utworzyła tzw. młyn, w którym bawiła się tańcząc i klaszcząc w rytm muzyki. Z czasem tańce nieco „ożywiły się” przypominając pogo (choć nie tak mocne jak to z piątkowego koncertu).

W sobotę spotkałem też Wratha, którego zaprowadziłem do Ilony, znanej szerzej jako Kobieta–Ślimak, twórczyni webkomiksu Chata Wuja Freda. Krótko pogadaliśmy, wybraliśmy się na panel Dema, ale niestety na sali było tak dużo osób, że musiałem uciekać. Takie życie fontanny. (Xen: Jak nie wiecie o co chodzi z fontanną: http://www.po-prostu-kopytko.pl/2013/07/84-lato.html )

W niedzielę na konwencie było tyle osób, ile bym sobie życzył. Było względnie swobodnie, dało się przemieszczać bez większych problemów, a także wejść na panele, których niestety nie było już zbyt wiele. Krótko po godzinie 16 opuściliśmy Poznań z bardzo pozytywnymi wrażeniami. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że bardzo chętnie pojadę na Pyrkon za rok. Mam nadzieję, że organizatorzy wyciągną wnioski z tegorocznej edycji i nie zlekceważą uczestników, których liczba z roku na rok może zwiększyć się o prawie 10 tysięcy.

Xen: Gratuluję wszystkim, którzy dotarli do tego momentu! 
Od siebie chciałam tylko dodać, że szkoda, że nie spotkaliśmy się z czytelnikami Kopytka. Nie widzieliście nas, czy nie chcieliście poznać? :D Cóż, może kiedyś będziemy takimi fejmami, że będziemy mieli własną prelekcje na Pyrkonie! Tymczasem dziękuję wszystkim, z którymi spędziliśmy miło czas i do zobaczenia niekoniecznie dopiero za rok!

12 komentarzy:

  1. Ze mną się spotkaliście! D: (nawet mam ten autograf, HA)
    Ale widzę że jesteśmy zgodni co do tego, że co za dużo ludzi to niezdrowo.

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak ta impreza kusi mnie bardziej niż Woodstock - tam oprócz ludzi jest masa brudu XD

    OdpowiedzUsuń
  3. My niestety nie widzieliśmy was (przez te 23 tysiące rzeczywiście trudno było spotkać kogoś, z kim się nie umówiło wcześniej, albo już na miejscu), bo tak to pewnie byśmy podeszli chociaż, żeby powiedzieć cześć ;)
    Gin&PT

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co miałoby być nie tak z relacją? Bardzo fajnie się ją czytało.

    Udało mi się was zobaczyć (nawet Apoc rozpoznał mnie - chyba - wcześniej niż ja jego - jeśli się nie mylę to jestem baaardzo zdziwiony). Gadać z wami co prawda nie gadałem, ale tak jakoś nie miałem pomysłu o czym i nie do końca byłem pewien czy to wy (widziałem was raz w życiu, a moja pamięć do twarzy jest gorsza niż kiepska).

    Do zobaczenia niebawem (mam nadzieję)

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha, pociągi z Bydzi do Poznania... Ja bym się cieszyła, że to było Regio, w Arrivie jest ciaśniej, i tak czadowo nie rzuca na zakrętach. Wagon rowerowy- poznałam od poszewki przewożąc dwa razy swój rower na dłuższej trasie...
    Na samym Pyrkonie nie byłam, ale dało sie zaobserwować wzmożony ruch w pociagach.... Szczególny natłok dziwnie ubranych postaci w moim zwykłym pociągu Gdańsk- Bydgoszcz... Taak, Pyrkon czuć wszędzie ;)
    Zdrówko

    OdpowiedzUsuń
  6. Żeby mieć prelke na pyrku nie trzeba być ani jakimś wielkim fejmem, ani nawet uznanym znawcą tego czy owego. Sam jestem tu najlepszym przykładem. W piątek prowadziłem panel pod tytułem "Mój własny krążownik szos" (miejsce gdzie się ona odbyła zaskoczyło nawet, a może zwłaszcza, mnie). W niedziele już z kolegą zrobiliśmy LARPa bazującego na historycznej fantastyce. Oba punkty się udały, choć nie bez przeszkód (ale to opowieść na inną okazję). Więc jeśli chcecie wystąpić na następnym pyrku wymyślcie fajny temat (który nie będzie n-tym powtórzeniem czegoś co już było) i zgłoście się do orgów.

    Pozdrawiam
    Herryl Tergarth

    P.S.
    Apoc'owi muszę przyznać rację. Nie było w tym roku zbyt wielu prelekcji dla których warto by się było przebijać przez tłum warujący pod salami.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ergo, Apoc jest fotografem co strzela z automatu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię najczęściej na AP, rzadziej na SP i M :)

      Usuń
  8. Widziałam was, ale, że jestem strasznie "socially awkward", to nie podeszłam. :<

    OdpowiedzUsuń
  9. dawno niewidziane znajome? hmmmm? xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Gniezno czyta kopytko i również pozdrawia ^_^

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajnie być nazwanym internetowym fejmem. Lubię tę relację.

    OdpowiedzUsuń

Kopytkują