Rodzice tacy są. Przynajmniej moi. Odkąd się przeprowadziłam za każdym razem jak wychodzę z domu dźwigam ciężką jak diabli torbę wypełnioną jedzeniem. Jest na tyle ciężka, że proszę Apoca żeby po mnie wyszedł na dworzec, bo nie mam siły jej dotargać do mieszkania. "Chwalisz się, czy żalisz się?" Raczej chwalę, dobrze mieć rodziców na których można liczyć :). A jak to wygląda u Was?
Zdradzę, że myślimy z Apokiem nad nowym komiksem, tym razem fabularnym. Powiem tylko, że ma to być komedia science-fiction. Zobaczymy, co z tego wyjdzie!
u mnie wyglądało to tak: masz tu 50 zł i wyżyj za tą kasę tydzień, albo dwa jakby ci się przypadkiem nie chciało wracać na weekend :)
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze są kłótnie - ja nie chcę nic brać, a dla babci i mamy to cios prosto w serce.
OdpowiedzUsuńO, jak będzie rysowany ten nowy komiks?
OdpowiedzUsuńW miarę realistycznie. W sensie uproszczenie, ale nie w stylu kopytka. Coś jak Kaliningrad ;)
UsuńKiedy mniej więcej ruszycie? Da radę w tym roku?
UsuńAle ty naiwna jesteś, do rodziców się samochodem jeździ...
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć samochód ;P
UsuńAch, pocieszyłaś mnie! Myślałam, że jak wróciłam z 3 letniego "pobytu studenta na obczyźnie" to koniec ze słoiczkami na amen. Jest nadzieja aby powróciły stare dobre czasy i poczuć się 2 lata młodszą! :3
OdpowiedzUsuńU mnie nie ma nic, ani kasy ani żarcia, rodzice mnie nie kochają T.T
OdpowiedzUsuńI właśnie dla tego na wypady do domu zabieram wojskowy plecak. Jak już go zapełnię i dalej próbują mi coś jeszcze dorzucić, podaje mamie plecak i pytam czy jest w stanie go ruszyć... działa za każdym razem (średnia waga plecaka po załadowaniu waha się od 35 do 50 KG)
OdpowiedzUsuń